niedziela, 17 maja 2015

W poszukiwaniu głosu Daimoniona

Współcześnie obserwujemy narastające wyjaławianie ludzkiej moralności, co bardzo wyraźnie przejawia się w krzykliwych obrazach konstruowanych i serwowanych przez media. Dążenie do zdobycia uwagi innych coraz częściej polega na uciekaniu się do kontrowersyjnych, etycznie wątpliwych zachowań. Czy w naszych czasach jest jeszcze miejsce na zwykłą przyzwoitość?

Przyzwoitość to słowo, które obecnie traci na znaczeniu. Przyzwoitość to słowo, które ma głęboką pojemność semantyczną, gdyż można je rozumieć na wiele sposobów. W syntetycznym skrócie to stosowne postępowanie zgodne z własną moralnością, etyką, zasadami współżycia społecznego, obyczajami. Przyzwoitość to jednak nie słowo, nie pusty frazes, lecz postawa. Człowiek przyzwoity jest porządny i kulturalny, dobrze się prowadzi, ma jasne reguły gry. Szacunkiem darzy siebie i innych, dlatego też można na nim polegać. Słowem: porządna firma. Któż nie chciałby zostać w ten sposób opisany?

Sięgając do myśli starożytnej, możemy zetknąć się z bóstwem – Daimonionem, nad którym zażarte debaty prowadzili najwięksi greccy filozofowie – Sokrates i Platon. Istota sporu dotyczyła kwestii, czy boski głos ma realny wpływ na ludzkie wybory (co ciekawe, Sokrates twierdził, że go słyszy), czy też ogranicza się jedynie do ostrzegania przed błędnymi, pochopnymi decyzjami, nie mając jednak żadnej siły sprawczej (Platon). Abstrahując od tego zasadniczego pytania dotyczącego wolnej woli, na które nie znalazły odpowiedzi najtęższe umysły w historii ludzkości, Daimonion to moralny drogowskaz w duchowym wnętrzu człowieka, czyli sumienie w przełożeniu na współczesny język.
Postanowiłam sprawdzić, jaką moc ma Daimonion drzemiący w ludziach młodych – a w niektórych przypadkach, czy w ogóle tam drzemie. Swoją obserwację postanowiłam zawęzić do sytuacji obyczajowych, koncentrując się na relacjach damsko-męskich. Kierowałam się więc konkretnym wymiarem przyzwoitości – a jak się okazało później, w niektórych przypadkach jej kompletnym brakiem.



Majówka to idealny czas, by spędzić czas z przyjaciółmi, relaksując się w dowolny, swój ulubiony sposób. W tym roku przyszło mi wziąć udział w potańcówce w jednej z knajp w rodzinnym mieście. Średnia wieku uczestników imprezy wywołała u mnie dyskomfort poczucia się „staro”. Gównażeria odpalała się przed budynkiem, zgrywając dorosłych, choć niektóre panienki samym wyzywającym strojem mogły sprawiać takie mylne wrażenie. Najciekawszych spostrzeżeń dostarczał dancefloor behaviour. Chłopcy byli bardzo chętni do wspólnej zabawy, a może też do jakiejś innej inicjatywy. Zdarzały się momenty, że musiałam wyznaczać granice swojej prywatności, używając w tańcu łokci. Na klejących się młodzików, na oko pięć lat młodszych ode mnie, patrzyłam bardziej z nieskrywaną żenadą niż z rozbawieniem. Natomiast największą abominacją napawały mnie bezwstydne siksy, robiące ze swym ciałem wszystko, co mogłoby przyciągnąć męskie spojrzenia. Nie dziwcie się, dziewczynki, że was później chłopcy nie szanują! W pewnym momencie zawiesiłam wzrok na – ujmując to eufemistycznie i dość niezgrabnie – erotycznie wijącej się parze. Nie przeszkadzał im tłum imprezowiczów, wręcz przeciwnie, bez żadnych oporów wykonywali gesty, które przyprawiały mnie o mdłości. Z rozmyślań nad mentalną kondycją nastolatków wyrwał mnie jegomość, który zjawił się nagle kilka centymetrów przed moją twarzą. Myślałam, że chce o coś zapytać, bo pochylił się do mojego ucha. Co usłyszałam? „Właśnie nastąpiła ta chwila, kiedy mam ochotę cię ugryźć”. Natychmiast się odsunęłam od tego młodego wampira, czyniąc jednym ruchem brwi wystarczający powód do kajania się i żarliwych przeprosin chłopaka. Zajmij się, dziecko, kandydatkami w swoim wieku i to w bardziej przyzwoity sposób, bez silenia się na oryginalne pomysły, które kompletnie ci nie wychodzą.

Nie wiem, ile osób dziennie (w uśrednieniu) podąża ulicą Szeroką w Toruniu. Z pewnością można jednak stwierdzić, że miejsce to stanowi przekrój wszelkich możliwych osobowości, które stykają się ze sobą, a czasem wchodzą w interakcje. Jedną z najczęściej spotykanych grup są chyba wycieczki szkolne, a generalnie rzecz biorąc ludzie młodzi – szczególnie w gorącym okresie matur. W bieżącym tygodniu miałam okazję odwiedzić ulicę Szeroką. Było jasne, słoneczne popołudnie, spieszyłam się. Z naprzeciwka zbliżała się w moim kierunku grupka rozchichotanych chłopaczków. Jeden z nich podszedł do mnie, spodziewałam się raczej jakiegoś pytania o drogę, choć opcja z popisówką przed kolegami też wchodziła w grę. Chłopak trzymał w ręku rożka i poleciało pytanie „Czy chcesz loda?”, czego współtowarzysze nie omieszkali przekręcić na „Czy masz ochotę…?”. Jako że wyznaję zasadę, że z głupimi nie ma sensu wchodzić w jakąkolwiek dyskusję, pozdrowiłam całą grupkę, wymachując środkowym palcem. Może nie jest to zbyt wyszukana reakcja, ale czasem konieczna. Innego przesłania raczej nie byliby w stanie pojąć swoimi rozumkami z IQ równym poziomowi inteligencji muszki owocowej.

Nie tylko młodzi nie znają zasad kultury i społecznego współegzystowania uwzględniającego dobre obyczaje. Całkiem niedawno przypadło mi być świadkiem niesmacznej sytuacji w pewnym lokalu gastronomicznym. O ile smaki serwowane podniebieniu przez jedną z toruńskich naleśnikarni pozostawiam bez jakiegokolwiek zarzutu, to goście restauracji nie potrafili uszanować obecności innych. Siedziałam przy stoliku, czytając gazetę i popijając wodę. Pochylałam się nad blatem, ale mój zmysł wzroku, a w sumie i słuchu, zarejestrował, że w najbliższej przestrzeni odbywa się coś mało apetycznego. Dość głośną muzykę zakłócał odgłos mlaskania, aczkolwiek nie wynikał on z czynności spożywania posiłku. Pewna para postanowiła urozmaicić czas oczekiwania na swoje zamówienie, serwując sobie na przystawkę samych siebie. Pan był już łysiejąco-siwiejący, natomiast ona – młodsza od niego przynajmniej z 10 lat blondynka z tipsami i okularami w grubej oprawie, którymi bezskutecznie próbowała nadać swojej twarzy inteligentny wyraz, wyglądała na jego utrzymankę. Pompa tłocząco-ssąca, która połączyła szczelnie ich twarze, zdawała się już nigdy nie puścić. Na dodatek państwo siedzieli na podwyższeniu – tak, że byli pod ostrzałem spojrzeń całej sali, która stała się widownią tego niecnego przedstawienia. Ostentacyjnie wstałam i usiadłam do nich tyłem, na długo ulegając własnemu zniesmaczeniu.

Przyzwoitość została zdewaluowana. Młodzi ludzie robią wszystko, by zdobyć popularność, paradoksalnie uciekając się przy tym nie do swojej wiedzy czy pozytywnych wartości, które można byłoby wyznawać, lecz skłaniając się ku podkładaniu innym świń, czy choćby ku instrumentalnemu, upokarzającemu traktowaniu swojego ciała. W świecie moralnego rozkładu i duchowej degrengolady, trzymanie się przemyślanych, wypracowanych przez siebie zasad pomaga w godnym funkcjonowaniu w społeczeństwie. Kwestie etyczne zdają się być dość górnolotnym zagadnieniem, nad którym młodzi ludzie raczej nie chcą się zastanawiać. Dwuznaczne sytuacje, które serwuje nam życie, a których w wieku dorosłym pewnie będzie przybywać, wymagają często głębszych przemyśleń, ale i jasnej, klarownej postawy. Cytując niedawno zmarłego Władysława Bartoszewskiego, „warto być przyzwoitym”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz