sobota, 2 maja 2015

Przypadek #5: Recepta na szczęście

Pierwsze dni maja charakteryzują się swego rodzaju mentalnym rozprężeniem. Kwitną wiśnie i jabłonie, generując słodki, oszałamiający zapach, przedsmak lata. Majówka trwa – czy umiemy ten czas odpowiednio wykorzystać? Jak wypoczywa przeciętny Polak?

Wiosna to czas, w którym budzimy się z zimowego snu. Tryskamy energią, oczekujemy czegoś więcej, chcemy działać. W świecie fauny zwierzęta zaczynają łączyć się w pary. Choć znajdą się tacy, którzy będą temu zaprzeczać, to nie łudźmy się – podobnie jest z nami. Okres godowy właśnie trwa, proszę państwa, byłam tego naocznym świadkiem w kilku sytuacjach.

Jadę autobusem w godzinach popołudniowych, przeszkadza duchota oraz zapach, który generują niektórzy pasażerowie. Siedzę na potrójnym siedzeniu, obok mnie dwie licealistki. Trajkoczą, chichoczą, pokazują sobie rozmaite głupoty na wyświetlaczach telefonów. Staram się wyłączyć, nie zwracać uwagi. Co jakiś czas ukradkowe spojrzenie rzuca chłopak siedzący naprzeciwko – nie mogę rozszyfrować, czy patrzy na mnie, czy też na koleżanki. Autobus zatrzymuje się gwałtownie na kolejnym przystanku. Chłopak wyskakuje ze swojego miejsca jak sprężyna. Przez ramię niedbale przewieszony plecak, a luźne spodnie „z krokiem” rozpaczliwie opadają z bioder ku kolanom, tworząc przestrzeń co najmniej na worek ziemniaków. Już widzę, że to hip-hopowe dziecię ma jeszcze mleko pod wąsem. Automatyczne drzwi otwierają się z hukiem, sekundy mijają i nagle następuje nieoczekiwany zwrot akcji! Młokos odwraca się, podchodzi do naszej trójki i jednej z koleżanek wręcza tajemniczy liścik! Rozlega się cichy głos: „Jeśli będziesz miała ochotę porozmawiać, to zadzwoń” i nieśmiały zawodnik, płonąc ze wstydu jak pochodnia, wyskakuje z autobusu. Już go nie ma! Co się działo później – chyba nie trzeba tłumaczyć. Eskalacja emocji, pisków i pytań – dlaczego ja, kto to jest i w końcu – zadzwonić, czy nie? A jeśli zadzwonić, to kiedy? Chyba nie za wcześnie, bo jeszcze sobie coś pomyśli, a niech czeka! Uśmiechnęłam się do siebie, bo nie sądziłam, że takie sytuacje się jeszcze zdarzają. Brawa za odwagę, przynajmniej spotted nie będzie potrzebne. Panowie, bądźcie odważni, ale nie zapominajcie przy tym o kulturze osobistej – szarmanckość zawsze popłaca!

Teraz historia z tramwaju. Linia nr 3, godzina 18.45., Plac Teatralny. Wagonik stoi dość długo, motorniczy czeka aż ruszy sznurek autobusów i zmieni się światło. To bardzo korzystny zbieg okoliczności, ponieważ na zewnątrz rozpoczyna się ciekawe przedstawienie, typowe love story. Po chodniku drepcze tam i z powrotem drobniutka brunetka. Zerka nerwowo na zegarek, jej ruchy są chaotyczne, widać, że po prostu na kogoś czeka. Sytuacja jest klasyczna, może oprócz aspektu wizualnego – młodą damę zaskakuje (choć w sumie przecież na niego czeka?) łysy dryblas w dresie, zasłaniając jej oczy swoimi dłońmi. To nic, że dres i łysina, nie dajmy się zmanipulować stereotypom. Dziewczyna dostała najpiękniejszy bukiet kwiatów, jaki widziałam! Para zaczęła się obdarowywać subtelnymi czułościami. Cały tramwaj wyglądał przez okno – czekałam tylko na głośny aplauz widowni. Nagle, ni stąd ni zowąd, wyłonił się prawdziwy mistrz drugiego planu. W odległości nie dłuższej niż pięć metrów, całym swoim śliskim jestestwem ustawił się żul. Co prawda zachowywał dystans publiczny, ale niekoniecznie zasady społecznego współżycia. Menel, bez ogródek i jakiejkolwiek krępacji, postanowił na środku chodnika spełnić swoje potrzeby fizjologiczne. Ot, romantyczna historia.

Z jednej strony ulegamy więc przyjemnej aurze, jest miło, chcemy odpocząć. Majówka to czas spędzany z rodziną i przyjaciółmi na świeżym powietrzu, grillowaniu i zabawie – abstrahuję tu od warunków atmosferycznych, którymi ostatnio posługuje się nasza matka natura, by spłatać nam figla. Jednak obraz, który w rzeczywistości się maluje, jest mało spójny. Spójrzmy na przygotowania do wolnego weekendu – gdzie ucieka ten spokój? Szczególnie widać to na zakupach. Ludzie w sklepach dostają dzikiego szału, a dodajmy, że majówka w tym roku trwa tylko trzy dni. Walka o produkty stojące na półkach przypomina tę za czasów komuny, ale z tą różnicą, że wtedy praktycznie nie było żadnego asortymentu. Polak kupuje kiełbachy, przekąski, słodycze, napoje bezalkoholowe i te procentowe, wrzuca wszystko do kosza, który ugina się pod własnym ciężarem. Kulminacja złości, nerwów, niecierpliwości następuje jednak przy kasie. Z pewnością nieraz doświadczyliście, jak klient za Wami popychał Was wózkiem, celując w dolną część pleców. Nie dziwię się też, że kasjerki stają się nerwowe. Byłam dzisiaj zmuszona odwiedzić pobliski supermarket, żeby kupić świeże pieczywo. Pani kasjerka, zajęta skrupulatnym wykonywaniem swojej pracy, nawet nie zauważyła swojej koleżanki z lat szkolnych, dopiero wydając resztę zwróciła na nią uwagę: „Mariola, to Ty? To Twój już do Komunii idzie? Bombonierkę taką kupiłaś…”. Jestem też świadkiem innej rozmowy – między ojcem i córką, których matka wysłała na misję specjalną do marketu. Dziewczyna pyta się taty, czy coś jeszcze by chciał, na co mężczyzna odpowiada z głośnym sapnięciem, a właściwie fochem na cały świat: „Spokój, święty spokój!”.

Jaka jest więc recepta na udany odpoczynek? Należałoby rozpocząć od refleksji nad tempem życia, uświadomienia sobie, że po pierwsze – żyjemy w nieustannym pędzie, a po drugie – że należy zwolnić. Oczywiście czas wolny można spędzać nie tylko biernie, ale i aktywnie, ważne, by umieć się przy tym zrelaksować. Rytualne parzenie kawy i późniejsze raczenie się jej aromatem, to prosty pomysł na dobry początek dnia, tym bardziej jeśli mamy możliwość, żeby usiąść z filiżanką na balkonie lub tarasie wśród pięknych kwiatów. Przejażdżka rowerem, spacer, gry na powietrzu dają sporą dawkę endorfin. Wypad za miasto lub nawet do miejskiego parku dobrze nam zrobi – zieleń uspokaja, daje wytchnienie. Urządzenie grilla to kolejna okazja na zrobienie czegoś razem, a do tego z uczuciem. Jedzenie to przecież kolory, pobudzanie zmysłów, ale i rozmowa. Miło jest również robić zdjęcia i móc do nich później wracać, szczególnie w długie, zimowe wieczory. Mała miejscowość też nie musi być nudna – duże miasta są atrakcyjne ze względu na ilość możliwych form spędzania czasu, nie macie jednak czasem ochoty odpocząć od tego wielkomiejskiego zgiełku? Jeśli zaskoczy nas brzydka pogoda, to w domu też można ciekawie zaaranżować różne formy rozrywki. Wspólne oglądanie filmu lub albumu ze zdjęciami z dzieciństwa, a nawet zrobienie sobie małego, domowego spa daje dużo przyjemności. Ważne też, żeby wypracować w sobie potrzebę wydzielenia „świętego czasu”, który przydaje się przed snem – warto wyłączyć wszystkie monitory, ekrany, urządzenia i poświęcić parę dłuższych chwil pasjonującej książce lub na wysłuchanie albumu muzycznego.

Celebrujmy chwile i nie poddawajmy się chandrze. Pewnie stwierdzisz, że mój przepis na szczęście to banał. Jednak zgodnie z raportem badań CBOS-u co trzeci Polak uważa, że na przestrzeni pięciu lat ilość wolnego czasu, którym dysponuje, zmniejszyła się. Coraz więcej osób pracuje w soboty i niedziele, a nawet święta, co widać przy okazji trwającej majówki. Zastanów się więc, jak w praktyce wychodzi Ci odpoczynek. Nie narzekaj, tylko pomaluj swój świat na kolorowo. Slow life to nie zachodni trend, a sposób na życie.

2 komentarze:

  1. Rzadko czyta mi się dobrze teksty pisane przez kobiety, ale wygląda na to, że stanowisz w tej kwestii wyjątek ;)

    OdpowiedzUsuń