Współcześnie obserwujemy
narastające wyjaławianie ludzkiej moralności, co bardzo wyraźnie
przejawia się w krzykliwych obrazach konstruowanych i serwowanych przez
media. Dążenie do zdobycia uwagi innych coraz częściej polega na
uciekaniu się do kontrowersyjnych, etycznie wątpliwych zachowań. Czy w
naszych czasach jest jeszcze miejsce na zwykłą przyzwoitość?
Przyzwoitość to słowo, które obecnie traci na znaczeniu. Przyzwoitość
to słowo, które ma głęboką pojemność semantyczną, gdyż można je
rozumieć na wiele sposobów. W syntetycznym skrócie to stosowne
postępowanie zgodne z własną moralnością, etyką, zasadami współżycia
społecznego, obyczajami. Przyzwoitość to jednak nie słowo, nie pusty
frazes, lecz postawa. Człowiek przyzwoity jest porządny i kulturalny,
dobrze się prowadzi, ma jasne reguły gry. Szacunkiem darzy siebie i
innych, dlatego też można na nim polegać. Słowem: porządna firma. Któż
nie chciałby zostać w ten sposób opisany?
Sięgając do myśli starożytnej, możemy zetknąć się z bóstwem –
Daimonionem, nad którym zażarte debaty prowadzili najwięksi greccy
filozofowie – Sokrates i Platon. Istota sporu dotyczyła kwestii, czy
boski głos ma realny wpływ na ludzkie wybory (co ciekawe, Sokrates
twierdził, że go słyszy), czy też ogranicza się jedynie do ostrzegania
przed błędnymi, pochopnymi decyzjami, nie mając jednak żadnej siły
sprawczej (Platon). Abstrahując od tego zasadniczego pytania dotyczącego
wolnej woli, na które nie znalazły odpowiedzi najtęższe umysły w
historii ludzkości, Daimonion to moralny drogowskaz w duchowym wnętrzu
człowieka, czyli sumienie w przełożeniu na współczesny język.
Postanowiłam sprawdzić, jaką moc ma Daimonion drzemiący w ludziach
młodych – a w niektórych przypadkach, czy w ogóle tam drzemie. Swoją
obserwację postanowiłam zawęzić do sytuacji obyczajowych, koncentrując
się na relacjach damsko-męskich. Kierowałam się więc konkretnym wymiarem
przyzwoitości – a jak się okazało później, w niektórych przypadkach jej
kompletnym brakiem.
Majówka to idealny czas, by spędzić czas z przyjaciółmi, relaksując
się w dowolny, swój ulubiony sposób. W tym roku przyszło mi wziąć udział
w potańcówce w jednej z knajp w rodzinnym mieście. Średnia wieku
uczestników imprezy wywołała u mnie dyskomfort poczucia się „staro”.
Gównażeria odpalała się przed budynkiem, zgrywając dorosłych, choć
niektóre panienki samym wyzywającym strojem mogły sprawiać takie mylne
wrażenie. Najciekawszych spostrzeżeń dostarczał dancefloor behaviour.
Chłopcy byli bardzo chętni do wspólnej zabawy, a może też do jakiejś
innej inicjatywy. Zdarzały się momenty, że musiałam wyznaczać granice
swojej prywatności, używając w tańcu łokci. Na klejących się młodzików,
na oko pięć lat młodszych ode mnie, patrzyłam bardziej z nieskrywaną
żenadą niż z rozbawieniem. Natomiast największą abominacją napawały mnie
bezwstydne siksy, robiące ze swym ciałem wszystko, co mogłoby
przyciągnąć męskie spojrzenia. Nie dziwcie się, dziewczynki, że was
później chłopcy nie szanują! W pewnym momencie zawiesiłam wzrok na –
ujmując to eufemistycznie i dość niezgrabnie – erotycznie wijącej się
parze. Nie przeszkadzał im tłum imprezowiczów, wręcz przeciwnie, bez
żadnych oporów wykonywali gesty, które przyprawiały mnie o mdłości. Z
rozmyślań nad mentalną kondycją nastolatków wyrwał mnie jegomość, który
zjawił się nagle kilka centymetrów przed moją twarzą. Myślałam, że chce o
coś zapytać, bo pochylił się do mojego ucha. Co usłyszałam? „Właśnie
nastąpiła ta chwila, kiedy mam ochotę cię ugryźć”. Natychmiast się
odsunęłam od tego młodego wampira, czyniąc jednym ruchem brwi
wystarczający powód do kajania się i żarliwych przeprosin chłopaka.
Zajmij się, dziecko, kandydatkami w swoim wieku i to w bardziej
przyzwoity sposób, bez silenia się na oryginalne pomysły, które
kompletnie ci nie wychodzą.
Nie wiem, ile osób dziennie (w uśrednieniu) podąża ulicą Szeroką w
Toruniu. Z pewnością można jednak stwierdzić, że miejsce to stanowi
przekrój wszelkich możliwych osobowości, które stykają się ze sobą, a
czasem wchodzą w interakcje. Jedną z najczęściej spotykanych grup są
chyba wycieczki szkolne, a generalnie rzecz biorąc ludzie młodzi –
szczególnie w gorącym okresie matur. W bieżącym tygodniu miałam okazję
odwiedzić ulicę Szeroką. Było jasne, słoneczne popołudnie, spieszyłam
się. Z naprzeciwka zbliżała się w moim kierunku grupka rozchichotanych
chłopaczków. Jeden z nich podszedł do mnie, spodziewałam się raczej
jakiegoś pytania o drogę, choć opcja z popisówką przed kolegami też
wchodziła w grę. Chłopak trzymał w ręku rożka i poleciało pytanie „Czy
chcesz loda?”, czego współtowarzysze nie omieszkali przekręcić na „Czy
masz ochotę…?”. Jako że wyznaję zasadę, że z głupimi nie ma sensu
wchodzić w jakąkolwiek dyskusję, pozdrowiłam całą grupkę, wymachując
środkowym palcem. Może nie jest to zbyt wyszukana reakcja, ale czasem
konieczna. Innego przesłania raczej nie byliby w stanie pojąć swoimi
rozumkami z IQ równym poziomowi inteligencji muszki owocowej.
Nie tylko młodzi nie znają zasad kultury i społecznego
współegzystowania uwzględniającego dobre obyczaje. Całkiem niedawno
przypadło mi być świadkiem niesmacznej sytuacji w pewnym lokalu
gastronomicznym. O ile smaki serwowane podniebieniu przez jedną z
toruńskich naleśnikarni pozostawiam bez jakiegokolwiek zarzutu, to
goście restauracji nie potrafili uszanować obecności innych. Siedziałam
przy stoliku, czytając gazetę i popijając wodę. Pochylałam się nad
blatem, ale mój zmysł wzroku, a w sumie i słuchu, zarejestrował, że w
najbliższej przestrzeni odbywa się coś mało apetycznego. Dość głośną
muzykę zakłócał odgłos mlaskania, aczkolwiek nie wynikał on z czynności
spożywania posiłku. Pewna para postanowiła urozmaicić czas oczekiwania
na swoje zamówienie, serwując sobie na przystawkę samych siebie. Pan był
już łysiejąco-siwiejący, natomiast ona – młodsza od niego przynajmniej z
10 lat blondynka z tipsami i okularami w grubej oprawie, którymi
bezskutecznie próbowała nadać swojej twarzy inteligentny wyraz,
wyglądała na jego utrzymankę. Pompa tłocząco-ssąca, która połączyła
szczelnie ich twarze, zdawała się już nigdy nie puścić. Na dodatek
państwo siedzieli na podwyższeniu – tak, że byli pod ostrzałem spojrzeń
całej sali, która stała się widownią tego niecnego przedstawienia.
Ostentacyjnie wstałam i usiadłam do nich tyłem, na długo ulegając
własnemu zniesmaczeniu.
Przyzwoitość została zdewaluowana. Młodzi ludzie robią wszystko, by
zdobyć popularność, paradoksalnie uciekając się przy tym nie do swojej
wiedzy czy pozytywnych wartości, które można byłoby wyznawać, lecz
skłaniając się ku podkładaniu innym świń, czy choćby ku
instrumentalnemu, upokarzającemu traktowaniu swojego ciała. W świecie
moralnego rozkładu i duchowej degrengolady, trzymanie się przemyślanych,
wypracowanych przez siebie zasad pomaga w godnym funkcjonowaniu w
społeczeństwie. Kwestie etyczne zdają się być dość górnolotnym
zagadnieniem, nad którym młodzi ludzie raczej nie chcą się zastanawiać.
Dwuznaczne sytuacje, które serwuje nam życie, a których w wieku dorosłym
pewnie będzie przybywać, wymagają często głębszych przemyśleń, ale i
jasnej, klarownej postawy. Cytując niedawno zmarłego Władysława
Bartoszewskiego, „warto być przyzwoitym”.