Jest przedpołudnie. Oślepia mnie białe, ostre światło.
Spieszę się. No, gdzie ten autobus?! O matko, matulu, jak zwykle się spóźnia,
gdy ja się spieszę, a gdy biegnę na przystanek na ostatnią chwilę, to jakiś
narwany kierowca zawsze odjeżdża mi sprzed nosa! Adios, radź sobie sama,
czekaj, nic ci się nie stanie. Wiercę się na przystanku, przechadzam tam i z
powrotem. Jedzie, w końcu! Wypełniony po brzegi stary rzęch… Czy naprawdę tak
trudno ustalić, w których godzinach jest najwięcej pasażerów? Gdzie są wtedy
autobusy-harmonijki, ja się pytam? Na jednym z portali społecznościowych znalazłam
zabawny fanpage, na którym internauci żądają, by na zakrętach przegubowe
autobusy grały niczym akordeon. Naprawdę szkoda, że w tych łącznikach nie ma wielkiej,
grającej pozytywne melodie harmonijki. To trochę jak w „Amelii” – płyty gramofonowe
robi się jak naleśniki. Szkoda, że w życiu nie jest tak bajkowo. Zniecierpliwienia,
zestresowana, babrająca się w kłębuszku negatywnych emocji, wcisnęłam swe ciało
pomiędzy tłum. Tłum chrząka i łypie wzrokiem. Tak, wszystkim jest niewygodnie i
nikt nie lubi dotykać obcych ludzi (no, prawie nikt).
Kłębuszek zostaje unicestwiony.
Chłopiec...
Przy oknie siedzi chłopiec. Może nie ma jeszcze trzech lat,
ale na pewno bawiłby się z moim małym bratem. Jedno oko ma zaklejone najprawdziwszą
przepaską pirata! Serio, w czaszki i skrzyżowane piszczele. Na zgrabnym nosku
okulary - okrągłe, niebieskie. Czuję ucisk w dołku. Jak mi strasznie szkoda tego
dzieciaka! Jak strasznie pomyśleć, że mój brat mógłby mieć taką przepaskę! Zerkam
ukradkiem. Siedzi na kolanach jakiejś starszej pani w perłoworóżowej szmince i
okularach na łańcuszku. Babcia. Zwalnia się miejsce naprzeciwko tego
wdzięcznego duetu. Nie waham się, siadam. Patrzę przez moment w podłogę, lecz
po chwili zaczynam czarować. Siedzimy z chłopcem naprzeciwko siebie, po skosie.
Wysyłam pierwszy sygnał, lekki i nieśmiały uśmiech. O, jest! Połknął haczyk.
Spoglądam znowu, uśmiecham się dłużej i intensywniej. Chłopiec załapał -
odwzajemnia i to jak pięknie! Przyglądamy się tak sobie nawzajem i nagle
chłopiec wytyka palec, wskazując na moje okulary. Odzywam się: „Tak, też mam
okulary, tak jak Ty”. Mały pokazuje paluszkiem na swoje okularki, a po chwili na babcię – tak, ona też je nosi. Okularnicy. Ta dość uboga w słowa
rozmowa biegnie dalej według schematu przypominającego odmianę przez osoby: ja mam
okulary - ty masz okulary - babcia ma okulary. Kilka razy ta sama wyliczanka. Chłopiec jest bystry, wykrywa nową zależność. Mój zegarek jest tak samo
niebieski jak jego okulary. Zaczyna się oglądanie zegarka. Niebieski,
niebieski tak jak twoje okularki, a moje są granatowe. Widzisz? To nic takiego
nosić okulary.
Szczerzę się do dzieciaka i dopiero później dociera do mnie znaczenie tego potocznego określenia. Szczerzyć, szczerze się uśmiechać, czyli tak, że nie możesz powstrzymać swoich mięśni twarzy, kącików ust, policzków. Trwać w szczerym uśmiechu, być otwartym, mieć dobre, czyste intencje. Nagle przypomina mi się, że w torebce mam paczkę biszkoptów. O jakbym chciała tego chłopaczka poczęstować, ale czy babcia pozwoli? Od obcej osoby? Mały pirat ma też brudne łapki od wszystkiego, czego dotykał po drodze, same zarazki. Waham się. Czuję, że biszkopt przechyliłby szalę na moją stronę i zdobyłabym serce Małego. Denerwuję się - co tu zrobić, a może dać całą paczkę na później? Nieco już znając dziecięcą psychikę, stwierdzam, że to niemożliwe – dziecko od razu chce dostać smakołyk.
Babcia mówi: „Następny przystanek nasz, zaraz wysiadamy!”. O jak mi smutno - w y s i a d a j ą. Pomachałam małemu – „Pa pa!”. Tego biszkopta nie mogę już przełknąć do końca dnia. Co tam do końca dnia, do teraz go nie mogę przełknąć! Czego mnie nauczyła ta sytuacja? Tego, żeby się nie wahać, kiedy chce się być uprzejmym. Później może już nie być takiej szansy.
Szczerzę się do dzieciaka i dopiero później dociera do mnie znaczenie tego potocznego określenia. Szczerzyć, szczerze się uśmiechać, czyli tak, że nie możesz powstrzymać swoich mięśni twarzy, kącików ust, policzków. Trwać w szczerym uśmiechu, być otwartym, mieć dobre, czyste intencje. Nagle przypomina mi się, że w torebce mam paczkę biszkoptów. O jakbym chciała tego chłopaczka poczęstować, ale czy babcia pozwoli? Od obcej osoby? Mały pirat ma też brudne łapki od wszystkiego, czego dotykał po drodze, same zarazki. Waham się. Czuję, że biszkopt przechyliłby szalę na moją stronę i zdobyłabym serce Małego. Denerwuję się - co tu zrobić, a może dać całą paczkę na później? Nieco już znając dziecięcą psychikę, stwierdzam, że to niemożliwe – dziecko od razu chce dostać smakołyk.
Babcia mówi: „Następny przystanek nasz, zaraz wysiadamy!”. O jak mi smutno - w y s i a d a j ą. Pomachałam małemu – „Pa pa!”. Tego biszkopta nie mogę już przełknąć do końca dnia. Co tam do końca dnia, do teraz go nie mogę przełknąć! Czego mnie nauczyła ta sytuacja? Tego, żeby się nie wahać, kiedy chce się być uprzejmym. Później może już nie być takiej szansy.
Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, wtedy na pewno Cię poczęstuję biszkoptem, Chłopczyku!
(Tym sposobem biszkopty na stałe zagościły w mojej torebce.)
Złota kobieta!
OdpowiedzUsuń33 yr old Budget/Accounting Analyst I Fonz Tolmie, hailing from Listowel enjoys watching movies like Claire Dolan and Shooting. Took a trip to Shark Bay and drives a Ferrari 412S. ich wyjasnienie
OdpowiedzUsuń