Stacja Wrocław Główny. Siedzę w
naprawdę starym wagonie pociągu ARTUS Intercity (relacja Wrocław – Gdynia). Godzina
12.24. Rozlegający się gwizdek oznacza koniec mojego urlopu. Odjazd! Pora
wracać do domu… Konduktor krzyczy: „Janek, nie ruszaj jeszcze!”. Pociąg ostro
hamuje. Może to znak? Mam ochotę „wypuścić się” w miasto, które zwiedzałam
jakieś dwa miesiące temu przy okazji wyjazdu na koncert Davida Gilmoura. Rozmyślam
też o dziesięciu dniach, które spędziłam w Kudowie-Zdroju, Kłodzku, Wiedniu,
Wałbrzychu. Widzę, że ostatni podróżny dobiega do drzwi pociągu, słychać też
drugi gwizdek. Ruszamy!
Planując podróż, postanowiłam
zapisywać swoje myśli w notatniku, który specjalnie zakupiłam na tę okazję.
Notatnik – przez moje zapominalstwo – został w domu. Piszę więc na wydrukowanym
na kartce A4 bilecie. Może to i dobrze, bo ograniczenie miejsca do pisania
wymusi na mnie kondensację słów.
Lubię zajmować miejsce przy oknie.
Obserwuję zmieniający się krajobraz, wraz z nim płyną moje myśli. Pierwiastek
nomady odzywa się we mnie bardzo wyraźnie.
Powrót do domu to dobra okazja na
dokonywanie podsumowań. Wyglądam przez okno i zastanawiam się, o czym mogłabym
Wam opowiedzieć.
Ameryki z pewnością nie odkryłam, ale chciałabym się podzielić doświadczeniem związanym z podróżowaniem/wyjazdami:
1. Pogody – mimo licznych i podobno dokładnych
prognoz – nie da się przewidzieć. Zabierz niezbędne minimum odzieżowe na każdy
wariant pogodowy (szczególnie wtedy, jeśli jedziesz w góry!), chyba że chcesz
nadwyrężać swój kręgosłup, dźwigając ciężki bagaż. W mojej walizce wiozę z
powrotem do domu wiele rzeczy, których nie użyłam. 10 par skarpet raczej Cię
nie zbawi – przecież możesz je wyprać lub w razie potrzeby kupić nowe.
2. Uwielbiam dzień, kiedy się pakuję. Układam
wszystko na łóżku i staram się użyć wszelkich chwytów taktyczno-logistycznych,
aby się odpowiednio spakować. Babcia zawsze sugeruje mi sporządzanie listy,
jednak z czasem przestałam tego potrzebować.
Dzień podróży = słabo przespana noc i
ekscytacja. Tu pozwolę sobie umieścić cytat: „Nie ma nic piękniejszego niż
chwile przed podróżą, chwile, gdy jutrzejszy horyzont przychodzi nas odwiedzić
i dać nam swoje obietnice” – Milan Kundera.
Pierwszy dzień jest zatem rozkoszny,
bo jeszcze tyle wrażeń przede mną! W połowie każdego wyjazdu dopada mnie prawdziwy
weltschmerz z powodu zbliżającego się końca, a w przedostatni dzień urlopu
myślę jaka byłam głupia, martwiąc się w jego połowie. Moja rada? Staraj się o
tym nie myśleć, tylko zwiedzaj, zwiedzaj i jeszcze raz zwiedzaj!
3. Jeśli stresuje Cię podróż z
przesiadkami i wieloma niewiadomymi, nie panikuj. Z każdą podróżą nabierałam
ogłady i doświadczenia. Teraz uwielbiam szukać właściwego peronu czy wagonu
pociągu, ulicy lub miejsca, do którego powinnam dotrzeć. Pamiętaj, że zawsze
możesz poprosić kogoś o pomoc. Kto pyta, nie błądzi.
4. Podróż powinna Ci również pokazać jak
niewiele potrzebujesz i bez ilu rzeczy możesz się obejść. Ja zwykle sprawdzam,
czy w torbie mam portfel i telefon – jeśli są na miejscu, wtedy jestem
spokojna.
5. Bądź elastyczny/elastyczna.
Przeczytałam to w jakimś poradniku psychologicznym i mimo moich ironicznych
uśmieszków… sprawdziło się! Autobus nie przyjechał? Zepsuła się pogoda? Twoje
oczekiwania się nie spełniły? Nie trać czasu na marudzenie i daj się ponieść. Dla
mnie to naprawdę trudne, ale staram się nad tym pracować i traktować pewne
przeszkody jako… przygody!
6. W długiej podróży zbawienną może się
okazać mała podusia, a przede wszystkim rogal pod kark. Miej też przy sobie
wodę mineralną, plastry, chusteczki higieniczne, scyzoryk i jakąś chustę. Ten
zestaw bywa bardzo przydatny. Pamiętaj o naładowaniu baterii telefonu.
7. Analizuj mapę. Szukaj interesujących
miejsc. Dobrze się przygotowuj do każdej wyprawy. GPS bywa zawodny, często
przydaje się mapa „analogowa”. Niejednokrotnie moje zapiski na kartkach pomogły
mi wyjść z opresji – np. gdy nie miałam zasięgu i nie mogłam skorzystać z
internetu w smartfonie. Ponadto uzupełniaj trasy proponowane w przewodniku
o swoje własne "punkty zainteresowania". Bądź ciekawy/ciekawa świata. To od Ciebie zależy ile
zobaczysz.
8. Kuchnia (*tak naprawdę to temat na
odrębny post): tutaj dwa warianty. Przede wszystkim próbuj czegoś nowego.
Jeżeli karta dań do Ciebie nie przemawia, zamawiaj swoją ulubioną potrawę, by
móc porównać sposób i jakość wykonania posiłku z innymi miejscami, w których go jadłeś/jadłaś. Ja zamawiam makaron Tagliatelle - wszędzie smakuje inaczej! ;) A jeśli
luksusy takie jak obiad w knajpie nie wchodzą w grę, miej przy sobie coś do
schrupania na wypadek fizycznej niemocy. Najbardziej potrzebujesz jednak wody
mineralnej.
9. Może to stereotypowe, ale podróżując
w Polsce będziesz się stykał z wieloma przejawami typowymi dla Cebulandii
(*choć oczywiście za granicą również spotkasz się z typowym „cebulactwem” i to
nie rodowodu polskiego, a obcego!). Często zdarza się, że ktoś siedzi na
miejscu, które masz wykupione - nie zapominaj wtedy języka w gębie! Ja zawsze
staram się być kulturalną osobą, natomiast bywa i tak, że trzeba zareagować
bardzo stanowczo.
W trakcie tego wyjazdu podróżowałam
autobusem PKS z Kłodzka do Kudowy-Zdroju. Kierowca wpuścił panią z psem.
Lady posadziła swojego pupila na siedzeniu, za co została zbesztana. Niestety
po 15 minutach fizjologia pieska dała o sobie znać. Na nic się zdał dzbanek,
który kobieta przygotowała na awaryjną sytuację – zresztą jak pies mógłby się –
mówiąc wprost - wysikać do wysokiego dzbanka? Mocz pływał w przejściu pośrodku
autobusu, zataczając coraz dalsze kręgi przy każdym zakręcie.
Pani wysiadła z zadowoloną miną, podczas gdy kierowca dostawał palpitacji
serca, wyzywając ją przy tym od starych suk i kurew. Pasażerowie ostrzegali
kolejnych wsiadających, niestety jedna pani nieświadomie usiadła na mokrym
siedzeniu. To już nawet nie była groteska.
10. Kontynuując powyższy punkt: w
środkach lokomocji często porozrzucane są śmieci – nawet mimo śmietniczków! Toalety
publiczne zwykle są brudne. Warto mieć przy sobie stały zestaw higieniczny. W
takich sytuacjach nawilżone chusteczki są na wagę złota! Pamiętaj również, że nie tylko psia fizjologia zawodzi w podróży... ;) Musisz się uodpornić na
tego typu niedogodności, a przede wszystkim pilnować swojej przestrzeni
osobistej. Swoją drogą, ciekawe czy we własnych domach ludzie również tak
brudzą?
Obiecałam, że moja wypowiedź będzie w
miarę zwięzła i zamknie się w dziesięciu punktach. Być może następny post
poświęcę kolejnym, ogólnym doświadczeniom związanym z podróżowaniem, natomiast
na pewno opowiem Wam o konkretnych miejscach, które zwiedzałam, okraszając tę
opowieść zdjęciami, które właśnie oglądam z ogromnym uśmiechem na twarzy!
Martyna